Jak zabezpieczyć kurs? Rozmowa z Karolem Oleksa

Dzisiaj gościem mojego podcastu jest Karol Oleksa – założyciel i CEO firmy Everfex. Cześć, Karol, dzięki za przyjęcie zaproszenia. 

Cześć, Martyna, dziękuję, że znalazłaś dla mnie chwilę, żeby porozmawiać o Everfeksie i wszystkich innych tematach, które będą ciekawić Twoich słuchaczy. 

Z tego, jaki czuję między nami przepływ energii, zakładam, że może nie wszystko pójdzie zgodnie z konspektem. Mam jednak nadzieję, że zabierzemy słuchaczy w ciekawe tematy, które wyjaśnisz z perspektywy produktów, jakie oferujecie. 

Na początek chciałabym, żebyś powiedział o tej najważniejszej rzeczy – czym się zajmujecie i jak doszło do tego, że założyłeś Everfex? Jaka była geneza?

Świetne pytanie – moje ulubione na początek każdego dobrego podcastu. Misją Everfeksu jest pomaganie importerom oraz eksporterom w zabezpieczaniu ryzyka kursowego, żeby ułatwić im handel międzynarodowy. Robimy to poprzez umożliwienie zabezpieczenia stałego kursu wymiany walut. Firma powstała tak, że pamiętam, jak to było dorastać w małym i średnim przedsiębiorstwie, które założyli moi rodzice. Od 1990 roku zajmowali się importem artykułów podróżnych z Chin. Dzieciństwo spędziłem w małych, chińskich fabrykach. Mając sześć lat, oglądałem, jak produkowane są walizki. Bywałem w portach w Shenzhen, obserwowałem ładowanie kontenerów, które płynęły do Hamburga, gdzie też zdarzało mi się jeździć z ojcem, żeby dowiedzieć się, jak zapłacić cło. Już w wieku ośmiu lat zaczynałem poznawać realia bycia importerem i eksporterem. Miałem dziewięć lat, kiedy bawiłem się na magazynie, gdzie te walizki były ładowane jedna na drugą. Skakałem po kartonach, liczyłem je, jeździłem wózkiem widłowym. I wtedy zrozumiałem, że to wszystko opiera się na tym, że tata sprzedaje te walizki do Carrefoura, Leclerca, Biedronki po określonej cenie – komplet musiał kosztować 220 zł i umowa była na rok. Problem był taki, że gdy mama i tata kupowali te walizki z Chin, przez trzy miesiące nie wiedzieli, jaki będzie kurs dolara. Musieli kupić dolary, potem walizki, sprowadzić je, sprzedać i jeszcze zarobić swoje 10–20%. A dolar potrafił latać w górę i w dół o 20% miesięcznie. Czyli w jeden miesiąc cały zysk moich rodziców mógł po prostu wyparować, zniknąć. Mogli stracić wszystkie pieniądze. Pracownicy nie dostaliby premii, a nowi nie dostaliby pracy.

Pamiętam, że szczególnie w 2008 roku, kiedy dolar poszybował z 2 zł do 4 zł, wielu konkurentów zbankrutowało. Mnóstwo firm na tym popłynęło. Ale mój ojciec roztropnie zawierał forwardy – wtedy w banku Raiffeisen, który chyba dziś już nawet nie obsługuje klientów. Ale robił te forwardy, a ja się od niego uczyłem: jak je zawierał, po co, na jakich zasadach. One były wtedy zupełnie inne niż dziś – wszystko było na kaucji, warunki były nieelastyczne, trudno było je dostać. Ale dzięki tym forwardom nasze walizki trafiały na polskie półki. 600 tysięcy dzieci szło do szkoły z naszym plecakiem kupionym w Biedronce po stałej cenie. Konsumenci mieli tańsze produkty, a my – stałą, pewną marżę, dzięki której mogliśmy rozwijać nasz biznes. Ten biznes ostatecznie został zamknięty w 2020 roku, czyli po ponad 30 latach dobrej passy, dzięki forwardom.

Rozumiem, że takie rozwiązywanie problemów, już od małego, było tym corem całej historii i chciałeś zbudować wokół tego swój przyszły biznes, tak?

Ja wiedziałem jedno – że chcę być platformą, która będzie pomagać ludziom takim jak moi rodzice i wielu innym importerom, eksporterom, których poznałem na swojej drodze życia. Chcę im pomóc, żeby handel międzynarodowy był prostszy. Handel międzynarodowy jest dzisiaj wszystkim. Wszystko, czego dotykamy, pochodzi z jakiegoś kraju. Nawet do wyprodukowania zwykłego ołówka potrzeba materiałów pochodzących z zasobów naturalnych z 17 różnych krajów. To jest globalny rynek połączonych narzędzi i nie wyobrażam sobie, żeby ten handel międzynarodowy miał się zatrzymać. Tworzenie infrastruktury, która ma to ułatwić, wydaje mi się być bardzo ważną misją dla Polski, a także dla polskich importerów i eksporterów. 

Wydaje mi się też, że u nas zaczątki wolnego rynku były dosyć późne. Było to dopiero na początku lat dziewięćdziesiątych, więc edukacja przedsiębiorców jest bardzo ważna. Mam wrażenie, że jeszcze nie wszyscy mają pełną świadomość, z czym to się wiąże i dopiero opowiadanie o tym w prosty sposób może ich do tego przekonać.
Spotykam się z tym, że niektórzy ludzie nie rozumieją takich rzeczy i bywa to barierą, żeby sprzedać dany produkt. Więc może jeszcze powiedz: kiedy dokładnie zaczęliście działalność? Czy od razu zajmowaliście się zabezpieczaniem kursów, czy z czasem to ewoluowało?

To jest świetne pytanie. Po pierwsze – rzeczy trzeba nazywać po imieniu i dlatego przedstawię naszą starą nazwę firmy. Do dzisiaj to jest nasze logo, nasz produkt – Everfex jest właścicielem marki Stały Kurs. Stały Kurs jest nazwą produktu, czyli jak sama nazwa wskazuje, jest to bardzo uproszczona nazwa na forward. Forward brzmi zagranicznie i wiele osób nie rozumie, co to jest. W 2022 roku zleciliśmy badania: sprawdzaliśmy, ile procent polskich firm wie, czym są forwardy, korzysta z nich albo w ogóle ma świadomość, że można w ten sposób niwelować ryzyko kursowe. Wyszło nam, że 63% firm z bazy 153 tysięcy, z którymi mamy regularny kontakt – a wydaje nam się, że to w zasadzie cały obecny rynek importerów i eksporterów w Polsce – nigdy nie słyszało o forwardach. Nigdy z nich nie korzystali, nie wiedzą, co to jest. Rynek jest więc olbrzymi, biorąc pod uwagę, że w 2023 roku Polska wyeksportowała i zaimportowała łącznie 640 miliardów dolarów. To pokazuje, jak duża część firm nie zdaje sobie sprawy, jak ważny to jest element całej układanki.

A nasza nazwa powstała tak: kiedyś pracowaliśmy w angielskiej firmie, która jest odpowiednikiem Everfeksu – nie będę podawał nazwy, żeby nie robić kryptoreklamy. Siedzieliśmy tam wszyscy i sprzedawaliśmy forwardy. Uczyliśmy się od nich, jak to robić, bo to był pionier rynku, który powstał w 2009 roku. Na sali siedziało 40 dealerów, każdy rozmawiał ze swoimi klientami. Jeden dealer rozmawiał z klientem, który miał problem z zasięgiem i nie słyszał, co się do niego mówi. Za każdym razem dealer próbował tłumaczyć: Proszę pana, będzie Pan miał forwardy, zniwelujemy ryzyko, ale klient nie słyszał. W końcu dealer zaczął krzyczeć: Proszę Pana, będzie Pan miał stały kurs! Stały kurs! I dalej nic. Ale on tak wrzeszczał, że wszyscy na sali przestali dzwonić, spojrzeli na niego i zapytali: Czemu ty tak wrzeszczysz „stały kurs” do tego telefonu?. Wtedy odwróciłem się do kolegi i mówię: Heniek, chyba mam nazwę firmy, jak kiedyś ją założę. I tak zostało. Stały Kurs to po prostu bardzo dosadny i prosty sposób, żeby wyjaśnić, jak działa skomplikowana transakcja. Chociaż tylko wydaje się skomplikowana – bo wcale taka nie jest. Dzięki tej nazwie zbudowaliśmy sukces wśród MŚP, bo od początku odróżniliśmy się od konkurencji z banków.


Tamta nazwa brzmiała zagranicznie i bardziej skomplikowanie, a Stały Kurs, jak rozumiem, trafiał jako coś prostego i od razu pokazującego rozwiązanie. Czy mógłbyś pokrótce wyjaśnić słuchaczom, na czym dokładnie polega ta transakcja i w jaki sposób jesteście w stanie zapewnić stały kurs w ramach realizowanych kontraktów?

To jest bardzo prosty mechanizm. My, jako firma Stały Kurs, czy też Everfex, zabezpieczamy stały kurs wymiany walut. Klient określa, jaką kwotę, w jakiej walucie, na jaką datę i w jakim wolumenie chce zabezpieczyć. Przykładowo klient z Kępna, który sprzedaje miękkie materace do Niemiec, mówi: Chcę sprzedać milion euro miesięcznie po kursie 4,30. My przyjmujemy to zlecenie i zawieramy lustrzaną transakcję na rynku międzybankowym w Londynie – czyli taką samą transakcję. Naszymi głównymi partnerami handlowymi są Barclays, Standard Chartered, HSBC oraz inne duże brytyjskie banki. Transakcja zawierana jest po cenie rynkowej – tej, którą widać na przykład na stooq.pl, bankier.pl i innych portalach. W imieniu klienta zawieramy tę transakcję, a w około 70% przypadków kredytujemy klienta, przydzielając mu limit skarbowy. To jest ten sam proces, co wykonuje każdy bank – onboarduje klienta, robi analizę kredytową, sprawdza ile możemy pieniędzy zakredytować, ile płynności możemy dostarczyć i jaki limit skarbowy możemy przydzielić danej firmie, czyli jak bardzo ta firma jest wypłacalna. Jeśli klient chce zabezpieczyć milion euro, to Everfex odprowadza 5% zabezpieczonej kwoty i mrozi ją na rynku bankowym w Londynie na rok. Dzięki temu klient ma gwarancję, że cokolwiek by się stało, będzie mógł sprzedać po 4,30 euro. Nawet gdy kurs spadnie do 4 zł, to Everfex nie ma z tego ani zysku, ani straty. My po prostu rozliczamy te transakcje na rynku międzybankowym w Londynie. Pomijamy wtedy wszystkie małe, średnie polskie banki i dealujemy na takich samych warunkach, jak to robią najwięksi gracze w Polsce typu Santander, PKO, BP i inni. 

Skracając łańcuch dostaw i dając dodatkową płynność, stajemy się niesamowicie konkurencyjni dla małych i średnich przedsiębiorstw na rynku. Dzisiaj, dzięki Everfeksowi, można mieć taką samą obsługę na tych samych warunkach zawierania transakcji, co dawniej robiły to tylko największe korporacje po 400 milionów złotych. Zdemokratyzowaliśmy ten rynek i doprowadziliśmy do tego, że firma, która ma 3, 4, czy 5 milionów przychodu może dostać te same warunki handlowe, co gigant wymieniający 500 milionów złotych. To jest według mnie naprawdę niesamowite – to coś bardzo demokratycznego i egalitarnego.

Jak wygląda proces zawierania takiej transakcji, jeżeli przychodzi do ciebie, jak określiłeś, „producent materacy z Kępna”? Jak przebiega jego obsługa? Czy cały proces odbywa się za pośrednictwem jakiejś platformy? Jakie dane są Wam potrzebne, żeby ocenić, czy dana transakcja może zostać zrealizowana?


Opowiem w telegraficznym skrócie, jak wygląda cały proces. U nas w biurze siedzi dziesięciu dealerów walutowych i dziesięciu handlowców. Codziennie dzwonią do importerów i eksporterów – mamy w bazie 153 tysiące firm i z każdą prowadzimy rozmowy. To tylko kwestia czasu, bo prędzej czy później każda z nich będzie potrzebowała zabezpieczyć walutę. Na początku dzwonimy i pytamy, czy zabezpieczenie stałego kursu mogłoby pomóc w ich biznesie. Jeśli odpowiedź brzmi „tak”, przechodzimy do tzw. factfindingu – zbieramy wszystkie informacje o handlu międzynarodowym danej firmy, jej pozycji walutowej i ryzyku kursowym. Umawiamy się na prezentację albo przez Zooma, albo odwiedzamy klienta osobiście. Działamy door to door – nasi przedstawiciele regionalni są obecni na północy, południu, wschodzie i zachodzie Polski.

Podczas spotkania, które trwa około godziny, prezentujemy nasze rozwiązania i wyjaśniamy techniczne szczegóły. Jeśli klient chce nawiązać współpracę, wypełnia krótki formularz rejestracyjny, otrzymuje login i hasło do naszej platformy, zatwierdza regulamin – a jedyny kluczowy punkt w regulaminie mówi, że jeśli transakcja zostanie zawarta, trzeba się z niej rozliczyć. Wszystkie warunki są tam jasno opisane. Po rejestracji klient zyskuje dostęp do naszej platformy, na której może wymieniać waluty. Ciekawostka: u nas wymiana odbywa się bez spreadu i bez marży. Dajemy możliwość wymiany walut za darmo, bo nas to nic nie kosztuje. Dla klienta to oszczędność – zwykle w banku ma gorszy kurs. Robimy to pro bono, jako element marketingowo-PR-owy, żeby przyciągnąć jak najwięcej klientów. Dziś już 2600 firm korzysta z platformy i wymienia waluty po kursie z rynku międzybankowego. To przyciąga wiele przedsiębiorstw. Konkurencja nas za to nienawidzi, a nawet myślę, że odbija się to na ich wynikach finansowych. Bo po co pójść do konkurencji i zapłacić, skoro u nas jest za darmo? Jest to naprawdę duży problem. Dostaje wiele telefonów od niezadowolonej konkurencji, która pyta, po co ja to robię. Robię to dlatego, że zarabiamy na transakcjach stałego kursu. Na każdej z nich mamy marżę rzędu około jednego grosza. Przy wolumenie transakcji typu spot, swap i forward, który w zeszłym roku wyniósł miliard dolarów, daje nam to niezły przychód – ponad 10 milionów złotych, z fajnymi marżami, bo robimy to dość małą ekipą. 

Klient zyskuje więc darmowy kantor i limit skarbowy. Żeby taki limit otrzymać, po rejestracji nasz analityk sprawdza dane z KRS-u, przychody, zyski – ale przede wszystkim patrzymy na płynność. Nie interesuje nas wyłącznie to, czy firma ma zysk, ale czy ma stabilną płynność. Inaczej analizujemy firmę transportową, która codziennie wymienia 200–300 tys. euro, a inaczej firmę, która produkuje statki, ale przez półtora roku są kolejne milestone’y i nie jest w ogóle płynna – wtedy limit jest mniejszy, bo to jest dla nas bardziej ryzykowne. Nawet jeśli ktoś nie ma zysków, ale ma 600 mln przychodu, może dostać u nas fajny limit. W bankach scoring jest sztywniejszy i dużo mniej wyspecjalizowany w analizie importerów-eksporterów. 

Po tej decyzji klient trafia do działu dealerskiego. Dealer dzwoni raz w tygodniu, pyta co robimy, analizuje nadchodzące kontrakty. Jest informowany, kiedy klient wygrywa przetargi, kiedy chce skrócić transakcję i jak ją będzie chciał rozliczać. Potem wysyła się euro i dostaje złotówki po ustalonym kursie. I tak w kółko. To naprawdę proste.

Zakładam, że darmowy kantor daje Wam również pewność, że klient, który z niego korzysta, realnie potrzebuje wymieniać waluty i prawdopodobnie dokonuje takich transakcji. W ten sposób budujecie przy okazji fajną bazę klientów. 

Wspominałeś, że macie kantor, macie stały kurs wymiany – a czy możecie zdradzić, co jeszcze planujecie dla tych klientów? Jakie są Wasze plany rozwojowe?


Wszystko mogę zdradzić, bo jesteśmy transparentni. U nas na ścianie wiszą wartości korporacyjne, a trzecią najważniejszą z nich jest właśnie transparentność – nie mamy żadnych sekretów. Założyliśmy dwie spółki: Everfex Cypr i Everfex Canada. Obie złożyły wnioski – jedna o licencję maklerską na Cyprze, druga o licencję płatniczą w Kanadzie. Naszym kolejnym krokiem będzie udostępnienie darmowych przelewów i natychmiastowych przelewów SEPA Instant, żeby nasi eksporterzy mogli rozliczać się ze swoimi klientami od razu, bez czekania. Chcemy też, żeby import z Chin – zakupy w dolarach, juanie – również działał w kilka godzin i był tani. Zdarzają się dziś drastyczne przypadki, że przy dużych wolumenach trzeba zapłacić np. 200 zł za przelew w duńskiej koronie. My mówimy: Stop. Naszym celem jest, aby wszyscy importerzy i eksporterzy mieli darmowe przelewy i darmową wymianę walut. Myślę, że to będzie fundament do zbudowania największego ekosystemu dla importerów i eksporterów. Oczywiście musimy na czymś zarabiać, więc wtedy wchodzi up-sell, który koncentruje się na transakcjach stałego kursu i bardziej złożonych rozwiązaniach, jak opcje, doradztwo inwestycyjne i inne produkty. 

Kolejną nogą rozwoju będzie zabezpieczanie stałych cen surowców – metali, PCV i innych produktów dostarczanych dla meblarzy. To będzie też paliwo dla firm transportowych, dla spedycji morskiej. Będziemy budowali dalej, aby pomagać importerom i eksporterom zabezpieczyć się przed ryzykiem. Poza tym są też ciekawsze wątki poboczne. Moim poprzednim gościem w podcaście była osoba z firmy Coface, z którą wspólnie pomagamy odzyskiwać należności naszym klientom. Mamy wiele innych, podobnych współprac. Chcemy być platformą, do której firma może przyjść i powiedzieć: Mam coś, co zainteresuje importerów i eksporterów. A my wtedy odpowiemy: To jest naprawdę świetne. Powiedz dokładnie jak, nagrajmy podcast, zróbmy reklamę i wyślemy to mailem do naszych importerów i eksporterów. Na pewno komuś się przyda, na przykład do sfinansowania nowej fabryki.

To na pewno będzie nasze pole do współpracy. Rozumiem, że chcecie zbudować kompleksową obsługę, gdzie klient przychodzi i dostaje coś w gratisie, a jednocześnie będziecie w stanie rozwiązać wiele jego problemów związanych z bieżącą działalnością.

Mówisz, że są branże, które są lepiej widziane oraz takie, które mają trochę mniejszą płynność. Czy mógłbyś w dużym skrócie opowiedzieć, w kontekście całej platformy – która już zrzesza 3 tysiące firm, dla których pracujecie – jakie branże najczęściej finansujecie? Być może to pomoże słuchaczom i pokaże, że to jest rozwiązanie także dla nich.


Najczęściej finansujemy trzy branże, a zdecydowanie na pierwszym miejscu jest transport. Szeroko pojęte transport, spedycja i logistyka odpowiadają za 15% polskiego PKB i są koroną polskiego eksportu. Tu wchodzi dużo więcej firm niż tylko firmy transportowe – robimy też spedycję morską, lotniczą oraz obsługujemy spedytorów, którzy handlują zleceniami. Tradycyjnie głównie obsługujemy firmy przewozowe. Właśnie nagraliśmy o tym pierwszy odcinek do Everfex TV. Drugą branżą jest branża meblarska. Polska jest największym eksporterem mebli w Europie i również największym eksporterem usług transportowych. Na trzecim miejscu jest szeroko pojęty przemysł, a bardziej szczegółowo – metalurgia. Wszystko związane z obróbką metalu, wliczając stocznie, jachty (w czym jesteśmy bardzo mocni), konstrukcje stalowe, budynki przemysłowe – wszystko oparte na metalu i stali. Zwłaszcza na Śląsku robimy dużo takich transakcji z tymi przedsiębiorcami, jeśli chodzi o eksport. Jeśli chodzi o import, to z kolei dominują Chiny – nasz główny partner handlowy. Importujemy wszystkie artykuły dla konsumentów, elektronikę. W imporcie dużo pracujemy również ze zbrojeniówką – importujemy zagraniczne systemy zbrojeniowe, radary, rakiety, systemy nawigacji, a nawet samoloty. Trzeci z importerów to energetyka – sektor, na którym teraz chcemy się skupić. To olbrzymie kontrakty, bo największą sekcją polskiego importu jest energia. Bardzo trudno tam nawiązać współpracę, bo to gigantyczne firmy i kontrakty na setki milionów euro, nie na dziesiątki. W energetyce nie ma małych firm. Dla nas, ze strategicznego punktu widzenia, stała współpraca z firmą kupującą euro za dziesiątki czy setki milionów euro byłaby niezwykle korzystna i lukratywna. Bylibyśmy w stanie sprzedawać bez żadnej marży takim firmom. Bardzo szukamy firm, które mają duże zlecenia na kupno euro.

Karol, trzymam kciuki, żeby udało się pozyskać jak najwięcej takich firm. Śledzę Twój profil na LinkedIn i widzę, że często mówisz o edukacji i podnoszeniu świadomości, żeby MŚP w Polsce rozumiały i umiały korzystać z takich rozwiązań. Jak myślisz, dlaczego niektóre firmy ignorują ryzyko walutowe? Czy w Everfex staracie się w jakiś sposób edukować klientów, do których docieracie, w kontekście zarządzania tym ryzykiem?


To świetne pytanie. Co robimy, żeby edukować klientów? Cały nasz marketing jest zbudowany wokół edukacji klientów. Napisałem książkę Mastering Currency Exchange – 90 stron, wkrótce pojawi się twarde wydanie. Można ją odebrać u nas w biurze lub na spotkaniu. Mamy też landing page, gdzie można pobrać e-booka i przeczytać. Nie każdy jednak lubi czytać, więc mamy przedstawicieli w całej Polsce, którzy mogą przyjechać do biura klienta i zrobić prezentację – godzinę, dwie, a nawet trzy. Szkolimy prezesa, dyrektora finansowego, księgową i cały zespół odpowiedzialny za finanse. Możemy też napisać politykę zarządzania ryzykiem kursowym dla firmy – wiele firm o to prosi. Wszystko to robimy za darmo. Dodatkowo zalewamy LinkedIn i cały internet darmowym contentem, gdzie można posłuchać fragmentów moich wykładów. Będę też prowadził wykład w SGH za dwa tygodnie, ucząc studentów zarządzania ryzykiem kursowym. Opowiem o tym także w środę, w Sejmie, gdzie będę mówił o ryzyku kursowym i regulacji kryptowalut. Staramy się nagłaśniać temat, bo ludzie często nie zdają sobie sprawy z zagrożeń. Jestem chyba na dziś jednym z nielicznych głośnych adwokatów zabezpieczania kursu. Dlaczego tak jest? Firmy mają przychody rzędu 300 milionów złotych, zysk 3 miliony, działają na euro. Nagle euro spada o 1% i tego zysku nie ma, a nawet jest strata. Niby człowiek pracuje, niby firmy są, niby wszystko chodzi, a na koniec jest strata, bo różnica kursowa wyniosła 4 miliony. Czemu o tym nie wiemy? 

Często właściciele i założyciele małych i średnich przedsiębiorstw nie mają finansowego backgroundu ani dużych struktur, które pozwoliłyby im zatrudnić wyedukowanego dyrektora finansowego. Tacy specjaliści zarabiają po 30-40 tysięcy złotych miesięcznie. To wiedza zdobywana na studiach i specjalistycznych kursach. Po drugie, dostawcy usług tego nie ułatwiają – jest ich bardzo dużo, ale w Polsce działamy właściwie tylko my. Za granicą jest jeden konkurent, drugi w Czechach, ale oni skupiają się na swoich rynkach i tylko trochę działają w Polsce. Jest też 11 banków oferujących forwardy, ale banki nigdy nie zaczynają od wyjaśniania, jak to działa. Bank ma 150 bardziej lukratywnych produktów do sprzedania, niż forward.  Forward jest dla nich mało dochodowy, z bardzo nieprzewidywalnym  ryzykiem i nikt w banku nie ma motywacji, by prowadzić szkolenia w tym zakresie. Oczywiście, gdy ktoś ma 400 milionów złotych przychodu, to nagle bank się aktywuje i robi tę samą usługę co my. Tyle że takie firmy to tylko około 2% rynku. Więc te 3 tysiące najlepszych importerów i eksporterów w kraju mają ten temat poukładany, bo mają finansistów, 7 banków i są adekwatnie zaopiekowani. Pozostałe 150 tysięcy firm zostały zostawione na pastwę losu. I właśnie wtedy wkraczamy my, by poprawić tę rynkową nieefektywność i niewydajność. Dlatego trzeba edukować klientów, bo nikt im tego wcześniej nie powiedział.

Zakładam, że jeśli firmy działają w biznesach niskomarżowych, to te 1–2% mogą im dosłownie zjeść cały zysk z kontraktu. To na pewno jest kluczowe. 

Przyglądając się rynkowi walutowemu z bliska, jakie przewidujesz zmiany? Czy w jakiś sposób dostosowujecie swoje usługi pod te zmiany, które widzisz, że będą zachodziły na tym rynku?

Dobre pytanie. Jeśli chodzi o zmiany, to u nas zmiany są cały czas. Rynek jest stary jak świat, bo waluty wymieniamy od setek lat i to się nie zmieni. Jedyna duża zmiana, jaka może się pojawić w Polsce, to ewentualne wprowadzenie euro. Ale w perspektywie pięciu do dziesięciu lat nikt chyba realnie tego scenariusza nie widzi. Kursy potrafią się ruszać o kilka procent w górę lub w dół. Mając narzędzia takie jak stały kurs i potrafiąc określić swój kurs budżetowy – zapraszam tutaj do naszego darmowego e-booka, gdzie tłumaczymy, jak taki kurs określić – klient może dokładnie ustalić, jaki kurs pozwala mu zrealizować jego biznesplan. Na przykład, jeśli eksporter mebli wie, że kurs 4,20 pozwala mu osiągnąć 5% marży przy 100 milionach przychodu, to Everfex może pomóc. Możemy powiedzieć: Wystawmy zlecenie oczekujące po 4,30, bo jest posiedzenie Rady Polityki Pieniężnej, mogą ruszyć stopy o 50 punktów bazowych, a to może spowodować skok waluty o 15–20 groszy. Jeśli jesteś przygotowany, masz długoletni kontrakt i chcesz zwiększyć marżę, to zabezpieczmy po 4,30. To jest dodatkowe 2,5% marży, czyli 2,5 miliona złotych dla takiej firmy. 

Czasami firmy zarabiają tyle samo na swoim eksporcie, co na naszym zabezpieczeniu kursowym. Oczywiście takie sytuacje nie zdarzają się codziennie. To są momenty, kiedy rynek się załamuje – gdy wybuchł COVID, gdy wybuchła wojna. W takich momentach eksporterzy mieli problemy ze swoim organicznym biznesem i dzięki wzrostom kursów mogli znacznie odbić tę marżę na naszych serwisach, na naszej usłudze. My jesteśmy właśnie od tego, żeby cierpliwie czekać, aż pojawi się bardzo duża okazja rynkowa. Jeśli spadnie, to jest skrajnie korzystna sytuacja dla importerów, a jeśli wzrośnie – dla eksporterów. W momencie, gdy te skrajne sytuacje się pojawiają, telefon nagle zaczyna dzwonić do nas. My dzwonimy przez cały rok, a dwa, trzy razy w roku ludzie dzwonią do nas. Jak dzwonią do nas, to wszyscy siedzą w firmie do 21.00. Wtedy jest jakieś totalne wydarzenie rynkowe. Nagle jedna strona rynku jest bardzo zainteresowana naszym produktem. To jest bardzo fajne, bo nie musimy nic robić, tylko czekać, aż Trump wyjdzie i coś powie. Oczywiście my też na bieżąco zwracamy uwagę w naszych komunikatach PR-owych i marketingowych na wydarzenia rynkowe. Jednak dzięki temu, że rynek szaleje, okazje pojawiają się non stop. Najgorsze, co mogłoby nas spotkać, to stabilna waluta, bo wtedy nie byłoby czego zabezpieczać. Dopóki jest zmienność, dopóty możemy dostarczać wartość naszym klientom. 

Dzięki wielkie za to podsumowanie. Wydaje mi się, że masz naprawdę świetną historię, jeśli chodzi o całą genezę tego biznesu. Bardzo cenię, gdy coś jest poparte konkretnymi doświadczeniami, bo wtedy staje się to bardziej autentyczne i można poczuć ten biznes. Trzymam więc mocno kciuki, żeby nie było zbyt dużej stabilności, bo zakładam, że to właśnie na zmienności jesteście w stanie ten biznes jeszcze bardziej wzmocnić i rozwinąć. Z mojej strony na pewno będę propagatorem tego, by klienci, z którymi pracuję, edukowali się w tym zakresie. Będę też podsyłała informacje dalej jako element zwiększania świadomości przedsiębiorców – że takie rozwiązania, jakie oferujecie, mogą realnie wpłynąć na rentowność ich biznesów.

Super, doskonale. 

Dzięki bardzo za rozmowę.

Bardzo dziękuję. 

Powiązane posty

Skontaktuj się z nami

Zrób pierwszy krok. My zajmiemy się resztą.

Nie musisz mieć gotowego planu – wystarczy, że opowiesz nam o swojej sytuacji, a my pomożemy Ci znaleźć najlepsze rozwiązanie. Napisz, zadzwoń lub umów się na spotkanie. Jesteśmy tu, by wspierać Cię na każdym etapie finansowej drogi.